niedziela, 29 kwietnia 2018

Rok z amigurumi (4) - Koziołek Konrad

- Hej hop! Hej hop! Hej hooop! – mimo całkiem sporej bródki Konrad czuł się jak małe koźlątko, pełne energii i ochoty do psot. Podskakiwał to na dwóch, to na czterech nóżkach, próbował wskoczyć na niską jabłonkę, trykał rogami w zmurszały płotek.
Słoneczko przygrzewało, ptaszki wyśpiewywały swoje trele, wszystko dookoła kwitło na potęgę, wiosna na dobre rozgościła się na świecie. Już nie trzeba było siedzieć w domu, kwiaty oglądać tylko na obrazku i wzdychać smętnie tęskniąc do lata.
 
   
 „Gdzie by się dzisiaj wybrać? – zastanawiał się koziołek – Kogo odwiedzić, co zobaczyć? Może spacerek po kwitnących dywanach kwiatowych. Najładniejsze są te we wszystkich odcieniach różów i fioletów, tak ładnie korespondują z moim umaszczeniem. Tak, to dobry pomysł!”. Zadowolony z podjęcia decyzji Konrad ruszył przed siebie.
 
 
Trasa zaczynała się przy kwitnącej na czerwono azalii, u stóp której rozłożył się właśnie rozkwitający zawciąg nadmorski. „Do morza co prawda daleko, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wyobrazić sobie plażę, zielonkawo-niebieską toń i białe fale rozpryskujące się na piasku” – koziołek przymknął na chwilę oczy, ale wiosenna energia, którą czuł we wszystkich zakamarkach ciała nie pozwoliła mu pozostawać w bezruchu.

 
Kolejny przystanek wypadł przy tulipanach w rzadkim odcieniu fioletu. Wzdłuż rabaty na której rosły, ścieliły się dwa gatunki skrzydlastych floksów. Obfitość kwiatów i ich słodki zapach przyprawiły Konrada o lekki zawrót głowy.
 
 
 
Całkiem poważnie zastanawiał się, czy nie zakończyć swojej wycieczki. Mógłby położyć się i rozkoszować ciepłymi promieniami słońca. Wiosenna energia nie dawała jednak o sobie zapomnieć i zmusiła koziołka do dalszej wędrówki.
 

 

Fioletowe żagwiny zapewniały kamuflaż doskonały. „Gdybym był tajnym agentem i dostałbym rozkaz zamaskowania punktu obserwacyjnego, wybrałbym właśnie tę roślinkę. Nikt by się nie zorientował, że pośród drobnych kwiatków ukrywa się niepozorny koziołek” – snuł rozważania agent K. „Nie zdołałbym jednak za długo wytrzymać w tej kryjówce. Nie dla mnie zadania wymagające cierpliwości."

 



Co innego wspinaczka po kratkowanej pergoli. Przęsło za przęsłem koziołek piął się w górę, aż osiągnął znaczną wysokość. Widać stąd było jeszcze wiele ciekawych miejsc wartych odwiedzenia. Najbardziej interesujący był rozłożysty krzak bzu. Obok takich pięknych, ciemnoliliowych kiści nie sposób przejść obojętnie. Wystarczyło wyciągnąć łapkę i …


- Udało się! – Konrad wydał uradowany okrzyk i zawisł kilka metrów nad ziemią. Widok stąd był jeszcze piękniejszy, wydawało się, że cały świat leży u stóp dzielnego wspinacza. Jedna myśl mąciła tylko wypełniającą koziołka radość: „Jak teraz, u licha, dostać się z powrotem na dół?”
Nie było łatwo. Centymetr po centymetrze Konrad ześlizgiwał się po chropowatym pniu. Gdy był już blisko ziemi odważył się na skok.
-Auuu! – jęknął głośno koziołek. – Moja nóżka, moja nóżka – zawodził już ciszej. Gdzieś w głowie dźwięczało mu babcine ostrzeżenie: „Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała”.



Kuśtykając dotarł do zacisznego zakątka, w którym rosła samotna dąbrówka. Na szczęście mógł ruszać nogą, nie była zatem złamana. Potrzebowała jednak wypoczynku. Wiosenna energia nie pozwalała siedzieć bezczynnie, tak więc Konrad przyciągnął do zacisznego kącika stosik książek i zatonął w lekturze.


Zaczytany Konrad serdecznie pozdrawia, a ja się do niego dołączam (również zaczytana).

 

2 komentarze:

  1. Śliczny koziołek i piękną miał wycieczkę :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście dobrze się skończyła :) Dziękuję!

      Usuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)