poniedziałek, 30 maja 2016

Historia przedmiotu (5)

Pisałam nim przez cały okres studiów (notatki z wykładów, kolokwia, egzaminy, brudnopis pracy magisterskiej) i na początku mojej kariery nauczycielskiej (konspekty, tematy w dzienniku, oceny). Wieczne pióro Pelikana. 
Brawa dla Apaczowej i dla Katarzyny za odgadnięcie! :)


Jeszcze będąc w liceum, znalazłam w jakiejś szufladzie stare pióro mojego Dziadka. Zachwycił mnie starodawny kształt złotej stalówki, elegancka obsadka w wąziutkie zielone paseczki, pompka służąca do napełniania zbiorniczka atramentem i wreszcie firmowy znaczek Pelikana. Pióro to Dziadek dostał od swojego brata, który po wojnie wyjechał za granicę. Pod klipsem na skuwce wygrawerowano nazwisko Dziadka.

(Tu miało się pojawić zdjęcie dziadkowego pióra, niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć. Na pewno gdzieś w domu jest i jak tylko na nie trafię - najpewniej w najmniej spodziewanym miejscu i chwili - natychmiast uzupełnię ten brak).

Zawsze lubiłam pisać piórem. Dokładnie pamiętam to, które dostałam wraz z całym piórnikiem przed rozpoczęciem I klasy. Było niebieskie, stalówka miała złoty kolor, wkładało się do niego naboje. Potem były chińskie pióra na atrament, które często robiły kleksy. Mimo to wolałam je od długopisów. Gdy znalazłam pióro Dziadka, bardzo chciałam nim pisać w szkole. Niestety stalówka była spisana, dostosowana do pięknego rękopisu,  ukształtowanego na lekcjach kaligrafii - nie dało się jej dopasować do mojej ręki. 

Tak właśnie pisał mój Dziadek

Widząc mój zawód, Tata obiecał mi w prezencie maturalnym klasyczne wieczne pióro firmy Pelikan. I rzeczywiście, po zdaniu wszystkich egzaminów i odebraniu świadectwa maturalnego dostałam czarne etui z oryginalnym znaczkiem i napisem Pelikan.


W środku, oprócz wymarzonego pióra, był jeszcze ołówek, obydwa przybory piśmiennicze w pięknym niebieskawym odcieniu, który w połączeniu z czernią i złotem prezentował się niezwykle elegancko. Do tego buteleczka czarnego atramentu - taki chciałam, w szkole też od pewnego czasu pisałam na czarno i jestem temu wierna do dziś.

Krajka w środku jest pamiątką od Koleżanki ze Studiów

Bardzo podobał mi się sposób napełniania zbiorniczka. Pióra nie rozkręcało się na dwie części, jak to było w przypadku piór na naboje i w tzw. chińskich. Wystarczyło odkręcić końcówkę, a wtedy tłoczek znajdujący się wewnątrz przesuwał się w kierunku stalówki. Po zanurzeniu stalówki w atramencie należało końcówkę z powrotem zakręcić i w ten sposób napompować atrament do zbiorniczka. Jego poziom był świetnie widoczny w przezroczystym okienku.



Na zdjęciach wyraźnie widać, że komplet był intensywnie użytkowany. Nie rozstawałam się z nim przez cały okres studiów i pierwsze lata pracy. "Po drodze" pękło i z czasem odpadło zakończenie zakrętki (znalazłam nawet w Krakowie, gdzie studiowałam, punkt naprawy wiecznych piór, ale niestety nie umiano mi pomóc; próba prowizorycznego zakończenia zakrętki wąską obręczą nie była udana ani z punktu widzenia estetycznego ani praktycznego - po jakimś czasie obrączka też odpadła)



...zużyła się gumeczka sprytnie ukryta pod końcówką ołówka,  

     

... zepsuł się mechanizm wysuwający grafit, wreszcie spisała się stalówka pióra i chyba coś się w środku zatkało, bo mimo pełnego zbiorniczka atrament nie chciał zostawiać śladu na papierze. Doszłam do wniosku, że pióro po prostu się wysłużyło, spełniło swoją rolę i czas by odeszło na zasłużoną emeryturę. Nie wyrzuciłam go oczywiście. Jest dla mnie cenną pamiątką pięknego okresu studenckiej młodości. (Tak na marginesie, teraz wspominam czas studiowania z sentymentem, ale wtedy nie zawsze było tak różowo - ot prawidłowość upływającego czasu, zacierającego w pamięci to, co trudne i nieprzyjemne.)


Próbowałam potem pisać innymi piórami, ale do żadnego się tak nie przywiązałam i żadnym nie pisało mi się tak dobrze. W końcu, wstyd przyznać, porzuciłam pióro na rzecz żelopisów. Zdecydowanie nie posiadają duszy, ale pisze się nimi dość wygodnie. Zresztą teraz i tak większość rzeczy wystukuje się na klawiaturze. Pisane ręcznie pozostają  od czasu do czasu kartki z życzeniami, czasem jakiś list, no i jeszcze notatki do lekcji, które mimo kilkunastu lat doświadczenia w pracy nauczycielskiej robię regularnie. Może spróbuję znowu wrócić do pióra. Po napisaniu tego wszystkiego nabrałam ochoty, by tak zrobić.

O czym opowiem za miesiąc? Tym razem pokażę Wam cały przedmiot. Ciekawe, czy zgadniecie do czego służy.


Pozdrawiam serdecznie :)

11 komentarzy:

  1. Kairaifraiante1 czerwca 2016 19:04

    Olu,
    przepiekna opowiesc...
    Swietnie sie Ciebie czyta, czy myslalas o napisaniu wlasnej ksiazki?
    Usciski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kochana Ka... Własna książka? - na razie nie czuję się na siłach, ale też nie zarzekam się, że nigdy w życiu. Buziaki :)

      Usuń
  2. Piękna historia...
    a co do przedmiotu, to nie mogę powiedzieć, bo miałam już okazje "go poznać" ;)
    Pozdrawiam nie zza ściany

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia. I muszę zdradzić, że ja też używałam wyłącznie czarnego atramentu i czarno piszących długopisów w pracy zawodowej. W domu bywa już różnie - zużywam to, co mam. A mam całe mnóstwo różnych długopisów, które wpadały mi w rękę całkiem przypadkowo :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczuwam pokrewną duszę, coraz bardziej się o tym upewniam :)

      Usuń
  4. Lubie Twoje opowiesci.
    Lubilam pisac piorem, bo poprawialo mi charakter pisma. Niestety, zamazywalam tez przy okazji to co napisalam. Przerzuclam sie na dlugopis. Ale to nie to samo.
    W szkole korzystalam jeszcze z lawek, w ktorych byly otwory na kalamarze:)
    Przedmiot do zgadniecia piekny,ale nie wiem do czego sluzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, cieszę się bardzo, że podobają Ci się moje historie. U mnie w szkole, w niektórych klasach też były jeszcze takie ławki :)

      Usuń
  5. Historia z dziadkowym piórem niesamowita. Wieczne pióra ewidentnie mają w sobie to coś że się za nimi tęskni. Wydaje mi się, że przedmiot z narysowanym listkiem służy do postawienia jakiejś kartki, pocztówki? listu? na stole. Tylko trochę w środku dużo miejsca, hmm.. to może serwetnik?

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda iż wieczne pióra mają w sobie to "coś". I chociaż tak jak zauważyłaś, więcej teraz piszemy na klawiaturze niż odręcznie w zeszytach. Niemniej jednak, posługiwanie się takim piórem, chociażby przy składaniu podpisów, to z pewnością pewien rodzaj prestiżu i klasy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę i za miłe słówko :)